 Luz na korbach
W oparach absurduMarek Zgaiński |
Gdyby za sto lat badacze zainteresowali się absurdami z początku wieku, z pewnością zwróciliby uwagę na rowery i rowerzystów. Absurdalność ich sytuacji mogliby nawet uznać za modelową. No bo weźmy na przykład prawo. Prawo zabrania rowerzystom jeździć po chodnikach, chociaż na ulicach czeka ich niechybna śmierć lub kalectwo. Ale jak już jakiś rowerzysta pojawi się na jezdni, nikt nie egzekwuje kodeksu drogowego, który wszystkich uczestników ruchu czyni równymi. Jeszcze nie spotkałem policjanta, który ukarałby mandatem kierowcę samochodu nieprawidłowo wyprzedzającego rowerzystę i stwarzającego sytuację niebezpieczną dla życia.
To samo prawo z całą mocą do więzień wsadza rowerzystów po jednym piwie, ale pozwala cieszyć się wolnością i niekiedy jazdą po paru piwach kierowcom samochodów złapanym na podwójnym gazie.
Inny przykład. Drogi buduje się ślamazarnie, ale przynajmniej jakoś się ze sobą łączą, tworząc logiczną całość. No, może z wyjątkiem obwodnicy Poznania, na której środku stoi słup wysokiego napięcia. Drogi wyłącznie dla rowerów buduje się sporadycznie, a jak już jakaś powstanie, to albo kończy się w lesie, albo na hałdzie piasku, ewentualnie na schodach. Są też takie, które pojawiają się znikąd i równie nagle w nicości znikają. Zebrać to w logiczną komunikacyjną całość nie udałoby się nawet Einsteinowi.
Lećmy dalej – ubezpieczenia. Żadna firma nie chce ubezpieczyć od, na przykład, kradzieży roweru. Samochody bez problemu, tyle że dobry rower wart jest tyle, ile dwa używane samochody. Wprowadzenie możliwości rejestracji rowerów pewnie zmusiłoby ubezpieczycieli do aktywności, ale trzeba by zmienić prawo, które już jest absurdem przesiąknięte.
Jazda na rowerze jest idealnym sposobem na to, by poprawić kondycję, zrzucić parę kilogramów i ogólnie uprawiać zdrowy tryb życia. Jednak w świecie, w którym reklama atakuje z każdego zakamarka, nikt roweru nie poleca, ale za to pojawia się on w reklamówkach środka na hemoroidy i batoników. I tak dalej, i tak dalej...