
poradniki
Nim będzie za późno
![]() | Zapewne pamiętacie te chwile, gdy Wasz rower był zupełnie nowy. Jego lśniący lakier jeszcze nie nosił śladów po przebytych... » |
W cztery oczy >> Lech Piasecki
Sport hartuje na całe życie
Z Lechem Piaseckim, nie tylko o kolarstwie, rozmawia Piotr Kurek
![]() |
Lech Piasecki podczas indywidualnej jazdy na czas. Giro d'Italia, rok 1988 |
Wiosną 1991 roku z powodu kontuzji i wyczerpania organizmu, w wieku zaledwie 29 lat, kończy Pan karierę kolarską i odkłada rower na bok. Na jak długo?
– Na niewiele ponad rok. To był przeskok – z wyczynu do bezruchu. Czułem, że to właściwy moment. Już nie musiałem o poranku zrywać się na codzienny trening, pilnować tego, by o wyznaczonej godzinie rozpocząć pedałowanie. Do roweru wróciłem, ale już od rekreacyjnej strony.
A czy pamięta Pan swój pierwszy wyścig na rowerze?
– Jak mógłbym zapomnieć… Było to tydzień po tym, jak w 1976 roku, jako czternastolatek, zapisałem się do klubu sportowego Orlęta Myślibórz. Zawody kolarskie odbywały się właśnie w Myśliborzu. Uciekłem rywalom zaraz po starcie. Jechałem po zwycięstwo, ale jako niedoświadczony adept kolarstwa i dopadł mnie atak kolki, więc zająłem wówczas czwarte albo piąte miejsce.
Marzył Pan wówczas, aby wystartować w Wyścigu Pokoju?
– Z dzieciństwa pamiętam kolarzy przejeżdżających przez Lipiany, bo trasa Wyścigu Pokoju wielokrotnie prowadziła przez moją, rodzinną miejscowość. Wówczas tym wyścigiem fascynowali się wszyscy. Także mój ojciec Stefan, wielki fan boksu i kolarstwa, brat Piotr, z którymi wspólnie ze wzniesienia za Lipianami obserwowałem kolorowy peleton. Wtedy zapragnąłem być kolarzem, takim jak Ryszard Szurkowski. Oczywiście, gdy tylko zacząłem się ścigać na poważnie, zamarzyłem o starcie w Wyścigu Pokoju. Podobnie jak dziś w Tour de Pologne, wówczas mogło wystartować w nim zaledwie kilku Polaków. Ja go wygrałem w 1985 roku, prowadząc od pierwszego etapu do końca Wyścigu Pokoju.
Pana przygoda z rowerem trwała od 1976 do 1991 roku. Jak mógłby Pan podsumować te lata?
– Wygrałem wiele wyścigów. Dziś jestem pewien, że sport prowadził mnie w dobrym kierunku. Każdy, kto otarł się o największy wyczyn i utrzymywał ten poziom przez lata, zahartował się na całe życie.
A okres od 1986 do 1991 roku, kiedy ścigał się Pan we włoskich grupach zawodowych?
– Rok 1985 był czasem moich największych sukcesów jako kolarza-amatora. Jesienią tego roku podpisałem kontrakt z włoską grupą Del Tongo/Colnago. Zostałem rzucony na głęboką wodę...
Więcej: czytaj w numerze „Rowertouru”
Zdjęcie: ARCHIWUM LECHA PIASECKIEGO