
poradniki
Nim będzie za późno
![]() | Zapewne pamiętacie te chwile, gdy Wasz rower był zupełnie nowy. Jego lśniący lakier jeszcze nie nosił śladów po przebytych... » |
Na rozgrzewkę >> Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich
Raz górka, raz dołek, czyli trening przed sezonem
Piotr Kolenda
![]() |
Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich… Jestem od niego uzależniony |
Wycieczkę po jednym z najpopularniejszych łódzkich szlaków kolarskich, który zaczyna i kończy się u zbiegu ulic Wycieczkowej i Warszawskiej, zaledwie trzy kilometry od mojego domu, rozpoczynam od porządnego kolarskiego śniadania, czyli porcji spaghetti.
Do bidonu wlewam miksturę sporządzoną z: mleka, bananów, miodu i muesli i jadę do zbiegu ulic Wycieczkowej i Warszawskiej. Do tego miejsca można dojechać drogami rowerowymi z Julianowa, ulicą Warszawską lub z okolic miasteczka akademickiego Uniwersytetu Łódzkiego (Strykowska – Wycieczkowa). Jadę na północ, w dół Wycieczkowej, przejeżdżam nad przepustem, w którym płynie mająca niedaleko stąd swoje źródło Bzura, i osiągam granicę Lasu Łagiewnickiego, mijając po prawej stronie parking samochodowy, od którego teoretycznie ruch samochodów na ulicy jest ograniczony do karetek, autobusów, taksówek i oczywiście rowerów. Wycieczkowa kończy się skrzyżowaniem w kształcie litery T. Przed skrzyżowaniem, po prawej stronie w lesie, na chwilę zatrzymuję się przy dwóch zabytkowych kapliczkach. Starsza z nich (św. Antoniego) została zbudowana w 1676 roku. Pierwotnie stała w miejscu, gdzie na początku XVIII wieku wybudowano kościół. Przeniesiono ją do lasu nad źródło (nieopodal przepływa rzeczka Łagiewniczanka). Obok niej w 1730 roku dobudowano drugą kapliczkę (św. Rocha i Sebastiana). W ich wnętrzach znajdują się zabytkowe ołtarze, a w wodę (smaczną) z głębinowej studni zaopatruje się wielu mieszkańców miasta.
Wracam do skrzyżowania, skręcam w prawo (ulicę Okólną) i jadę na wschód do granicy lasu i dawnej wsi Modrzew (obecnie w granicach miasta). Tam na rozwidleniu, przy pętli autobusu numer 66, skręcam lekko w lewo i wspinam się na pierwsze poważniejsze wzniesienie. Po dość szybkiej wspinaczce jestem nareszcie rozgrzany (wszak zima!) i zjeżdżam w dół, lekko hamując, gdyż drogowcy przygotowali tu niespodziankę w postaci betonowych płyt zaczynających się tuż za zakrętem. Zimowe opony założone dwa miesiące temu łagodzą częściowo nierówności, a po 600 metrach z ulgą wjeżdżam na polną (lekko zmrożoną) drogę.
Więcej: czytaj w numerze „Rowertour”
Zdjęcie: Piotr Kolenda