
poradniki
Nim będzie za późno
![]() | Zapewne pamiętacie te chwile, gdy Wasz rower był zupełnie nowy. Jego lśniący lakier jeszcze nie nosił śladów po przebytych... » |
Rowerowa Baza Podjazdów >> trzytysięczniki Alp Retyckich
Wyżej niż Stelvio
Michał Książkiewicz
![]() |
Szutrowa droga na Passo Madriccio słynie z doskonałej panoramy masywu Ortleru |
W miarę ocieplenia klimatu skurczyły się alpejskie lodowce, umożliwiając wytyczenie dróg na wysokościach rzędu 3000 metrów n.p.m. W Alpach takich dróg jest już około 20, z czego aż trzy leżą na obszarze włoskiego parku narodowego Stelvio. Są one jednocześnie najwyżej położonymi podjazdami Alp Retyckich.
Najbardziej znaną z trzytysięcznych przepraw przez góry, położone na pograniczu włosko-szwajcarsko-austriackim, jest niewątpliwie szosa na przełęcz Stelvio (Stilfser Joch) wraz z szutrową drogą prowadzącą do hotelu Pirovano, ulokowanego na krawędzi jęzora lodowcowego. Szczególnie widowiskowa jest północna ściana, wznosząca się z głęboko wciętej doliny Val Venosta (Vinschgau) kaskadami kolejno numerowanych serpentyn. Pierwszy zakręt ma tabliczkę z liczbą 48…
Geograficznie rzecz ujmując, podjazd od trudniejszej, północnej strony zaczyna się w Tyrolu Południowym, na skrzyżowaniu dróg krajowych nr 38 i 40, na wysokości 887 metrów n.p.m., aczkolwiek często za oficjalny początek podaje się miejscowość Prato allo Stelvio, odkąd droga uzyskuje wznios przekraczający dwa procenty nachylenia. Generalnie, pierwsze kilometry są w miarę łatwe, mamy więc trochę czasu na psychiczne przygotowanie się do zmierzenia się z górą. Po ośmiu kilometrach od skrzyżowania trafia się mocniejszy odcinek taktowany na osiem procent, ale później w nagrodę jest sporo płaskiego. We wsi Gomagoi schodzą się dwie doliny alpejskie i spadek terenu chwilowo się zmniejsza. W lewo odchodzi droga w dolinę Val di Solda, ale o niej opowiem później. Sielanka kończy się wraz z pokonaniem zakrętu nr 48. Od tej chwili aż do końca szosy uśrednione nachylenie ani razu nie zejdzie poniżej siedmiu procent, a wolno płynący czas będziemy odmierzać nie zegarkiem, lecz kolejnymi tabliczkami z malejącymi liczbami.
Więcej: czytaj w numerze „Rowertouru”
Zdjęcie: Michał Książkiewicz